Nie domagam się, by za trzymanie trofeum zagrożonego gatunku skazywać na pracę w kamieniołomach. Nie zawsze przecież trzeba karać. Rozumne, by pouczać na przykład emerytkę, która kupiła jakąś skórę na bazarze, by wnuczek nie siedział na gołej podłodze. Ją należy pouczyć, bo kobieta na miała pojęcia co to za skóra, nie znała ustawy o zagrożonych gatunkach. Ale, na miłość boską, minister ochrony środowiska, który od lat poluje na pewno zna tę ustawę. Jaki więc sens ma „zastosowanie środka wychowawczego w postaci pouczenia”? Policjanci chcą pouczać ministra ochrony środowiska w kwestii ochrony środowiska? Chcą go wychowywać? Czy jeśli potwierdziliby, że chirurg nie myje rąk przed operacją, albo urzędnik skarbówki wystawia lewe faktury – czy ich także policjanci chcieliby pouczać, wychowywać; a prokuratura umorzyłaby śledztwo?
To nie jest tekst o skórze rysia, ani o byłym już ministrze Szyszce. To tekst o obecnym wymiarze sprawiedliwości, a raczej wymiarze prawa i sprawiedliwości.
Chcesz dostawać info o nowych wpisach?